środa, 21 listopada 2012

Święty sok

Wypiłam dzisiaj prawie cztery litry soku pomarańczowego. I gdyby nie to, że opróżniłam wszystkie zapasy, chętnie wypiłabym więcej. Po ostatniej chemii miałam jazdę na śledzie w occie - przez parę dni na śniadanie, obiad i kolację. Jeszcze wcześniej pochłaniałam dziesiątki kilogramów pomidorów, a na początku leczenia przemówił do mnie rosół. Teraz ten cholerny sok, którego już nie ma. A przecież ja nigdy nie byłam fanką soku pomarańczowego...
Soku chcę i już! Na ten tychmiast! Stoliczku nakryj się ;-)



9 komentarzy:

  1. Najlepiej taki świeżo wyciskany z miąższem :-) Ja o soku z cytrusów mogę teraz zapomnieć. Wypij i za mnie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. dogadzaj sobie jak mozesz , ale ze zdrowym rozsadkiem , dbaj o siebie ... koniecznie tylko taki swiezy jak nechebet mowi .. ciekawe na co jeszcze bedziesz miala ochote ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basia, 4 litry i zdrowy rozsądek? Poszedł się bujać ;)

      Usuń
  3. Humorek jest i gicio :-)!

    OdpowiedzUsuń
  4. No to po tej cholernej chemi...
    Ufff....dobrze.
    Teraz to Kasiu mozesz wedzona szyneczke "kredensowa"zagryzac batonikami malaga,tiki-taki i kasztanki.
    Bardzo sie cieszymy!
    Bylismy dzis w Cambridge na kontroli z synem.Tez dobre wiesci-zero leukemii!
    Da sie? DA SIE!!!
    Cieplutko pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sławku, superwyniki! Oby cały czas takie były!!! :)

      Dosyć źle zniosłam ten wlew. 5 dni prawie non stop spałam. Dopiero w sobotę "zmartwychwstałam". Oby w przenośni i dosłownie :)

      Usuń
  5. Wpadaj do mnie. Mam pomarańczy 2kg to Ci wycisnę :)

    OdpowiedzUsuń