sobota, 21 lipca 2012

Magiczne szkiełka, czyli biopsja

Przeglądając zdjęcia w aparacie z zaskoczeniem zobaczyłam kilka ujęć zarówno szkiełek z wycinkami chłoniaka, jak i ze szpitala, gdzie mi go pobierali. Monż dokumentalista ;-)

Patrząc z obecnej perspektywy po drugiej chemii, okres między biopsją a początkiem leczenia był dla mnie najtrudniejszy - fizycznie czułam się niezbyt dobrze. Być może chłoniak się wkurzył na ingerencję z zewnątrz i zaczął fikać, być może po prostu regeneracja po zabiegu trochę trwa - wycięta chrząstka międzyżebrowa pewnie odrasta (o ile w ogóle, nie mam pojęcia) stąd dolegliwości. Teraz - a minęło ok. 40 dni - już prawie nic nie czuję, choć jak się mocniej przyłożę do macania tego miejsca, to coś tam zaboli. Więc nie macam :)

Spodziewałam się mediastinoskopii, czyli zabiegu, który jest najczęściej praktykowany przy pobieraniu wycinków lub całych węzłów chłonnych z okolicy śródpiersia. Przed zabiegiem lekarz powiedział, że jednak zastosuje tzw. mediastinotomię. Dla pacjenta-laika różnica polega na tym, że w pierwszym przypadku budzi się z nacięciem przy podstawie szyi, a w drugim - w okolicy klatki piersiowej. Później dr Google powiedział więcej, doszłam wtedy do wniosku, że fajnie czasami nie zdawać sobie sprawy ze skutków ubocznych. Lekarz pobierający wycinek uprzedził mnie o ewentualnych powikłaniach, pamiętam, że pierwsze pytanie, które pojawiło się po wybudzeniu z narkozy brzmiało - czy mam rurkę w płucach. Chodziło o dren, który odprowadzałby wodę i powietrze z płuc. Na szczęście wszystko odbyło się bez komplikacji.

Zdjęcie z pierwszej doby po zabiegu - fajny czas, spałam non stop na prochach przeciwbólowych, niewiele pamiętam z tego haju ;)


Lekarz hematolog doradził nam, że aby przyspieszyć wyniki biopsji, trzeba wziąć wycinki z tego szpitala i zanieść do innego miejsca. Wszyscy robili oczy, ale przy argumencie w postaci 16-cm nowotworu oraz mojego młodego wieku (wiem, przesadziłam;) nikt nie protestował - wystarczyło podpisać kilka dokumentów. I tak zamiast 3 tygodni, wyniki były po bodajże 5 dniach. Tutaj pisałam, że patomorfolodzy są w stanie od razu zdiagnozować chłoniaka Hodgkina - ze względu na "sowie oczy". Pewnie też dlatego wyniki były tak szybko - w przypadku bardziej skomplikowanych oznaczeń dużo czasu zabiera odpowiednie wybarwianie szkiełek i dalsza ocena.

A poniżej pudełko z niespodzianką. Spędziło ono u nas jedną noc. Zastanawialiśmy się, gdzie je trzymać. To nie bułka z masłem. Skończyło w szafce w przedpokoju.
 
Gustownie przewiązane gumką















W środku szkiełka oraz kostki














Elementy patologicznego węzła chłonnego
















A to zafoliowane szkiełka











Stanowczo wolę swój wygląd w zakresie widzianym z perspektywy lustra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz