poniedziałek, 1 października 2012

W oczekiwaniu na wyniki

PET mam już za sobą. Badanie było w piątek, a wyniki mają być do dziesięciu dni. Nawet nie prosiłam o przyspieszenie terminu... Boję się jak diabli. Oczywiście wkręcam sobie różne dolegliwości i interpretuję - jak mam to w zwyczaju - wszystko na swoją niekorzyść. Od czasu do czasu stukam się w głowę i od razu lepiej się czuję na ciele. Ale to wraca. Staram się nie dopuszczać do sytuacji, kiedy zostaję ze sobą sam na sam - a to czytam jakieś bzdury, a to oglądam ogłupiające seriale itp.

Parametry krwi mam z tygodnia na tydzień coraz gorsze - na razie leukocyty na poziomie 2,5 (norma od 4,5), hemoglobina - 8,7 (norma od 12), ale mimo tej anemii czuje się dobrze. Widać organizm zaadaptował się do takiej sytuacji. Bolą mnie okrutnie łydki. Nie jest to jednak związane z chorobą lecz z zepsutą windą. Schodzenie z piątego (de facto szóstego) piętra sprawiło, że mam takie zakwasy w łydkach, że ledwie chodzę. Nic dziwnego, skoro przez cztery miesiące byłam w bezruchu, to można się było tego spodziewać.

Jeśli wyniki będą dobre, to czeka mnie jeszcze chemia, ale z tych lżejszych - dwa cykle ABVD + miesiąc naświetlań. Jeśli będą niewystarczająco dobre, to - jak to powiedział lekarz - trzeba będzie się zastanowić, co dalej. Na pewno wtedy w grę będzie wchodził przeszczep szpiku. Zdaję sobie sprawę z tego, że dobrze mieć taką opcję, jako jedną z metod leczenia, ale wolałabym, aby nie była potrzebna. Wcześniej musiałabym dostać kilka mocnych chemii, następnie chemię, która zupełnie zniszczyłaby mój szpik, potem przeszczep, a później dochodzenie do siebie. Czyli jakieś pół roku wycięte z życiorysu, w tym - jeśli nie byłoby komplikacji - minimum miesiąc w izolatce. A i tak nie ma gwarancji, że to zadziała.

Pierwszy raz odczuwam lęk w takiej skali.

6 komentarzy:

  1. W życiu każdy ma takie "chwile", z którymi musi się zmierzyć sam, taki swój krzyż do dźwigania...Jeden ma mniejszy, drugi ma większy, ale ma. Myślę, że każdy ma też taki jaki jest w stanie udźwignąć. Dasz radę! Wierzę w Ciebie !

    OdpowiedzUsuń
  2. Slowa wydaja sie puste ...
    sledze kazdego dnia twoja walke i kciucze mocno ..
    Kasiu dasz rade .. ten tunel sie niedlugo skonczy i zobaczysz swoje swiatelko
    ♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasia - czekam razem z Tobą i codziennie proszę, wiesz Kogo, o zdrowie dla Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kasiu Walcz! Obawy są normalne w takiej sytuacji, Słońce po deszczu wychodzi zawsze! ON JEST!

    Kasia- a Ty moja ciocia

    OdpowiedzUsuń
  5. Kasiu zgadzam się z pierwszym wpisem że ponoć Bóg nie daje nigdy człowiekowi krzyża cięższego, niż może udźwignąć. Więc dźwigaj go pokornie i zawierz Bogu ,swojemu Bogu ,jakkolwiek Go pojmujesz. Jestem z Tobą bardzo pozytywnie nastawiona do wyników PET:) buźka monia1

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję Wam za dobre słowa. Jest szansa, że wyniki będą jutro. Nie napiszę, że się nie stresuję, bo pierwszy raz tak mocno się boję. No ale już niebawem będę wiedziała, na czym stoję. Wiedza - nawet najgorsza, jest lepsza niż niepewność.

    OdpowiedzUsuń