niedziela, 9 września 2012

I po ESHAPie

Dopiero dzisiaj mogę w miarę spokojnie myśleć o ostatniej chemii. Wiem, że z perspektywy osób leczonych na nowotwory moje doświadczenie jest niewielkie, bo to dopiero była pierwsza chemia, która dała mi popalić. Wcześniejsze eskalowane BEACOPPy przyzwyczaiły mnie do tego, że czuję się w miarę normalnie, a efektem ubocznym jest anemia i niski poziom białych krwinek. Tym razem było trochę inaczej.

Po pierwsze - codziennie przez 24 godziny miałam wlew cisplatyny, która ze wszystkich cytostatyków jest najbardziej wymiotna. Ze względu na moją nadwagę miałam o wiele większą dawkę tego ustrojstwa niż "normlani" ludzie, więc było ciekawie. Lekarze zwiększyli mi dawkę leków przeciwwymiotnych, ale i tak przez pięć dni nic nie przełknęłam, nawet woda mineralna powodowała torsje.

Po drugie - zostałam przewodniona. Piątku i soboty nie pamiętam, to była maligna, nie wiem nawet jak chodziłam do łazienki. Pamiętam ból w klatce piersiowej i głośne charczenie podczas oddychania. W sobotę wieczorem zbadano mi ośrodkowe ciśnienie żylne, wynik - 25 cm, a norma wynosi od 4 do 12 cm.  OCŻ odzwierciedla ciśnienie w dużych naczyniach żylnych w okolicy prawego przedsionka. I jak podają źródła on line, jego podwyższenie może powodować niewydolność lewokomorową, zator tętnicy płucnej, niedrożność żyły głównej górnej oraz tamponadę serca. Brzmi to groźnie, ale mam nadzieję, że w moim przypadku dwa-trzy dni takiego nadciśnienia nie miało żadnych skutków ubocznych, poza tymi niedogodnościami, które opisałam. Dostałam furosemid i przez następne godziny oddawałam mocz co pięć minut.

Dziwne też było osłabienie. Ze szpitala wyszłam w poniedziałek, niemal na czworakach. Z każdym następnym dniem było coraz lepiej, a w środę już usiadłam do komputera popracować. Za to w niedzielę w szpitalu korzystałam z wc na kółkach, które stało przy moim łóżku. Nie byłam w stanie dojść do łazienki. Ryzykowne było przemieszczanie się ze stojakiem na kroplówki z pompą w sytuacji, kiedy mam wkłucie centralne i gdyby taki stojaczek się przewrócił (a pompa go dosyć mocno przeważała), to po moim centralnym wkłuciu i żyle głównej górnej.

W miniony czwartek poszłam do przychodni przyklinicznej na badania krwi. Już rano na samą myśl o wyjściu robiło mi się niedobrze. W środku nie rozstawałam się z reklamówką. Jeszcze dzisiaj na myśl o kroplówkach i chemii robię się zielona. Nawet jak otwieram książkę, którą czytałam w szpitalu zaczyna mnie mdlić. To jest klasyczny odruch Pawłowa. Mam nadzieję, że się z tym uporam, bo od poniedziałku codziennie o 8 stawiam się do mobilizacji komórek macierzystych. O tym następnym razem.

6 komentarzy:

  1. Kasiu uf , ze juz sa twoje wiesci .. z niepokojem czekalam na twoje opisy ..jestes dzielna.. teraz juz bedzie tylko z gorki.. trzymam kciuki ..
    furosemid chyba u mnie Furosémide Mylan poznalam po urlopie ..

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasia - dobrze, że już po. Trzymam dalej mocno kciuki, żeby było coraz lepiej. I żeby juz tak nie męczyło!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasia, dzielna z ciebie dziewczynka. Zaciskam mocno kciuki, będzie dobrze oby tylko tak nie męczyło.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kasia, uf, dobrze, że napisałaś - jesteś silna, tyle zniosłaś. Dobrze, że już po i że lepiej się czujesz.
    ściskam i całuję
    a.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej Kasik, serce mnie boli jak to czytam :( szlag mnie tafia i jestem wściekła na to, że musisz
    przejść takie męczarnie...ale Kaszka ...musisz !!! wiem ,wiem ...łatwo powiedziec...ale wcale nie -naprawdę -niełatwo:( !!!! buziaki kasik i sciskam mocno kochanego pysia...-piernikczyca :)

    OdpowiedzUsuń
  6. 48 yr old Account Coordinator Kori Ferraron, hailing from Saint-Hyacinthe enjoys watching movies like The Golden Cage and Astronomy. Took a trip to Ironbridge Gorge and drives a Wrangler. moj ostatni wpis na blogu

    OdpowiedzUsuń