niedziela, 12 sierpnia 2012

Przetoczenie krwi

Mój szpik nie nadrobił produkcji czerwonych krwinek i dlatego nie ominęło mnie przetoczenie krwi. Bałam się skutków ubocznych, ale jak na razie nic nie wystąpiło. Oczywiście mogą się pojawić nawet do 30 dni od zabiegu, ale a kysz, po co sobie tym głowę zawracać.
Mimo że miałam zaświadczenie z dwóch szpitali o grupie krwi, w klinice zrobiono mi własne oznaczenie (taki jest wymóg) i dodatkowo przebadano moją próbkę krwi z próbką krwi od dawcy na antygeny. Bo nie tylko grupa jest ważna, ale jeszcze szereg innych parametrów, na których niestety się nie znam. To straszne być dyletantem w dziedzinie, która tak mocno mnie dotyczy - mam na myśli całą tę chorobę i wszystko co jest związane z leczeniem. Do tej pory nie byłam przyzwyczajona do tego, że nie rozumiem czegoś, z czym mam do czynienia. A tutaj pewnych spraw nie ogarniam. Może to wynik chemioterapii, która uszkadza mózg? Takie wytłumaczenie mnie bardziej przekonuje niż brak polotu, tym bardziej, że skutki chemii kiedyś miną ;-)
Otrzymałam dwie jednostki krwi, czyli dwa razy po 220 ml. Czerwone krwinki "żyją" ok. 21 dni, a biorąc pod uwagę, że były produkowane w różnym czasie, to oblicza się, że średnio 10 dni. I już na drugi dzień po ich podaniu poczułam wiatr w żaglach. Jak wróciłam do domu, to od razu przetrząsnęłam wszystkie regały (a mam ich sporo) w poszukiwaniu pewnych notatek. Wcześniej podniesienie rąk w górę już sprawiało mi zadyszkę. Dzisiaj rano obudziłam się bez ust, tzn. z ustami w kolorze jasnego różu. Wnioskuję, że krwinki powoli zdychają. Mam tylko nadzieję, że szpik tym razem sobie poradzi z produkcją nowych. Jednocześnie przyjmuję codziennie zastrzyk pobudzający produkcję białych krwinek. Tym razem nie jest to Neulasta, lecz Neupogen. Mają podobne efekty, ale inny składnik i sposób działania. Różnica jest taka, że Neupogen wstrzykuje się w brzuch przez pięć dni, w związku z czym małż ma przegwizdane... Ale jestem grzeczna, nie krzyczę, spokojnie leżę i nawet nie zaciskam dłoni, żeby go nie zestresować. Biorąc pod uwagę pierwsze iniekcje w ostatnich dwóch dniach - nawet nic nie poczułam. Oby tak dalej. AmenT ;-)

Na zdjęciu powyżej nieudolna próba uchwycenia worka z krwią - nie znoszę robić zdjęć komórką. A na fotce poniżej - "witaminki" na dzień dobry - na dzień dobry Helicid x 1, Encorton x 3, Natulan (chemia w tabletkach) x 4. Fajnie się nimi odbija ;-)


2 komentarze:

  1. Kasiu,
    Nie jest źle, skoro mimo wszystko lekarze wiedzą więcej;-). Możesz odsapnąć, nie ogarniać, spokojnie przyjmować fasolki (sporo tego na dzień dobry) i wizualizować aktywność krwinek. Ale tak serio – to twoje notki są lepsze niż niejeden popularyzatorski artykuł medyczny. Trzymaj się proszę dzielnie, ja trzymam bardzo mocno za aktywność szpiku i karminowe usta.
    Magda
    P.S. Brzydkie kaczątka z poprzedniego wpisu - przepiękne:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magdo, bardzo dziękuję za komplement dotyczący pisania :-) A co do lekarzy, to jedyne słuszne wyjście, żeby im zaufać. Szkoda tylko, że się zaczynają spieszyć, kiedy wyciągam kartę z listą pytań odnośnie choroby, leczenia itp... :-D

      Usuń