sobota, 11 sierpnia 2012

Ruch to zdrowie

Od ponad 3 miesięcy albo siedzę, albo leżę. Zero ruchu, nic a nic. I mam już tego dosyć. Nie sądzę, żeby półgodzinny spacery nawet w dniu obniżonej odporności mnie zabił. Jeśli ktoś uważa, że może być inaczej - proszę o info i uzasadnienie, wtedy faktycznie odpuszczę. Ale teraz nie ma mowy. Póki anemia mnie nie ogranicza i nie jestem ekstremalnie padnięta, chcę spacerować. Bo na spacerach można spotkać widoki całkiem pospolite, ale jakże urocze... Np. dzikie ptactwo, które rzuca się na jedzenie całkiem jak mój wygłodniały sierściuch Irenka. To był zaskakujący widok - myślałam, że takie zachowania są zarezerwowane tylko dla nienażartych psów ;-)
Nad zalewem przy ul. Mistrzejowickiej nad rzeką Dłubnią spacerowaliśmy kilka razy w ostatnich dniach. Za pierwszym razem banda dwóch ślicznych łabędzi z gromadką brzydkich kaczątek omal nie zjadła nam butów, kiedy rzuciła się do skubania trawy tuż przy brzegu...


Żałowaliśmy, że nie mamy ze sobą aparatu z dużym obiektywem. Następnym razem zabraliśmy, była świetna barwa światła, ale trochę ciemno. Nic to, i tak spacer był udany :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz