wtorek, 4 czerwca 2013

To już rok

4 czerwca minionego roku wszystko się zmieniło. Wtedy wylądowałam w szpitalu z dusznościami i obrzękiem twarzy. 4 czerwca rano pojechałam zrobić prześwietlenie płuc i wtedy już się okazało, że coś jest nie tak. Radiolog standardowo poprosiła, żebym poczekała 5 minut, aby w razie, gdyby zdjęcie się nie udało, móc je zrobić jeszcze raz. Po 5 minutach wyszła i zapytała, co jest z moim płucem, a raczej – dlaczego nie mam płuca. Zrobiłam wielkie oczy i zapytałam, o co chodzi. Ona na to, że na zdjęciu w miejscu płuca mam wielką plamę. W tym momencie poczułam globus histericus, czyli wielką gulę w gardle, której do dzisiaj trudno mi się pozbyć. Tego samego dnia wieczorem spore duszności i szpital. Dwa dni potem tomograf i informacja o 16-cm guzie, prawdopodobnie chłoniaku. Tydzień potem biopsja, potem PET i 16 czerwca pierwsza chemia.

Myślałam, że przy okazji rocznicy będę świętować zwycięstwo nad rakiem*, nie mam jednak nastroju do świętowania. Za 22 dni mam kontrolny tomograf i z tej okazji odczuwam niemal wszystkie objawy wznowy. Od tego wsłuchiwania się w siebie można zwariować, dlatego aby tego uniknąć postanowiłam poszukać pomocy u psychoonkologa. W przyszłym tygodniu mam spotkanie, oby to zadziałało, bo w przeciwnym wypadku wykończę i siebie, i męża, którego pokłady anielskiej cierpliwości też mają swoje granice.

W niedzielę zmarły dwie osoby. Jedna z nich chorowała na raka płuc. Diagnoza w styczniu lub lutym, śmierć 2 czerwca. Od początku bez żadnych nadziei. Drugi przypadek – Sebastian Piskorowski, autor bloga 1 ze 175. Jego chłoniak okazał się chemioodporny i po prostu go zabił. Nie mogę się otrząsnąć. Jedna komórka, która wymknie się naturze i takie skurwysyństwo. Jest we mnie tyle złości na raka, na to, że zabija, że jest, że nie daje szansy, że zabiera wszystko. I boje się jak nigdy dotąd. Jak nie znajdę w sobie pokładów tej energii i optymizmu, które towarzyszyły mi przez całe leczenie, to będzie krucho. Czy ktoś je może gdzieś widział? Jeśli tak, to proszę przekazać, żeby wracały do domu.

----------
* Chłoniak to nie rak, to nowotwór. Bo nowotwory dzielą się na raki, chłoniaki i mięsaki. Większość ludzi i tak tego nie rozróżnia, ja też wcześniej nie miałam pojęcia o takiej nomenklaturze, więc nie widzę problemu, aby używać synonimicznie w przypadku chłoniaka określenia rak i nowotwór. Oba brzmią paskudnie i dla mnie laika oznaczają to samo.

5 komentarzy:

  1. czytam i ryczę, nie chcę czytać że ktoś umarł, mają żyć! może pokrzepię... bliska mi osoba została zdiagnozowana chwilę przed Tobą, tuż po wspólnie spędzonej majówce, wtedy myślałam że ostatniej, że świąt już nie dożyje, wrocławski specjalista mówił "nowotwór złośliwy, choroba trwa od 15 lat"
    szaleństwo narasta gdy zbliża się termin badań kontrolnych, te przed chwilą były dobre, niech i u Ciebie takie będą,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dobre słowa! Wczoraj postanowiłam, że nie będę się negatywnie nakręcać. Obiecuję, że nie zbzikuję ;-)

      Usuń
    2. można się z Tobą skontaktować mailowo? cierpię na tę samą chorobę, wymiękam, zadałabym chętnie kilka pytan..

      Usuń
    3. pisz na adres: kozakkasia@gmail.com :-)

      Usuń
  2. 34 yr old Community Outreach Specialist Mordecai Ferraron, hailing from Lakefield enjoys watching movies like "Craigslist Killer, The " and Yoga. Took a trip to Su Nuraxi di Barumini and drives a Mercedes-Benz 540K Special Roadster. zawartosc

    OdpowiedzUsuń