niedziela, 24 czerwca 2012

Pierwsze wrażenia

- Podczas chemii proszę pić jak najwięcej - powiedział lekarz - My panią i tak nawodnimy, ale pić trzeba - dodał. - Hmm, jak najwięcej? Mężu, kup mi proszę dwie zgrzewki wody, potrzebuję duuuużo picia - zarządziłam.
Pierwszy dzień chemii - 3 litrowe kroplówki, a do tego trzy niebieskie worki chemii. I do tego wypite przeze mnie sześć litrów wody niegazowanej. Efekt - nie dość że napęczniałam wizualnie okropnie, to jeszcze poczułam, że pęcznieję od wewnątrz. W klatce piersiowej mam gigantycznego chłoniaka i odniosłam wrażenie, że przestrzeń w śródpiersiu gwałtownie mi się zmniejsza. Uf, jak duuuuszno. Na szczęście wystarczył jeden zastrzyk leku moczopędnego, aby wszystko wróciło do normy. A ja jestem mądrzejsza i wiem, że z niczym nie warto przeginać. Dzisiaj wypiłam 2 litry wody, dociągnę do trzech i tyle.

Dzisiaj drugi dzień - za mną 1040 ml etopozydu. Jutro jeszcze jeden magiczny worek i pojutrze do domu. Wiem, że to nielogiczne, ale odnoszę wrażenie, że mój chłoniak już spiernicza w podskokach. Kochaniutki, jeszcze drugi wlew i zobaczysz, jak bardzo ze mnie znikniesz. A potem przejdę na lżejszą chemię i wyzdrowieję :)

Tymczasem drżę o białe krwinki. Oby ich było wystarczająco do wlewu w dniu ósmym. Najbliższy tydzień będzie dla mnie mocno stresujący - z mierzeniem temperatury co kilka godzin. Jeśli będzie 38 stopni, to na sygnale do szpitala. Może się zdarzyć (choć nie musi), że będę zupełnie pozbawiona mechanizmów obronnych. Z drugiej strony - poza tym nowotworem jestem zdrowa, silna, młoda (no wiem, wiem, bez przesady) i mam nadzieję, że te białe krwinki nie wytną mi żadnego numeru ;)


2 komentarze:

  1. Kasiu jestem pewna, że spiernicza gdzie pieprz rośnie :) A za białe trzymam kciuki - dadzą sobie radę jeśli mają choć 10% tej woli walki jaką masz ty :*

    OdpowiedzUsuń