poniedziałek, 25 czerwca 2012

Brak słów

Młodziutka pani lekarka przynosi mi wypis - pełen błędów, co chwilę coś dopisuje, stawia pieczątkę. Na recepcie też. Bo będę brała dodatkowo w domu chemię w tabletkach, a zamiast dawki 200 wpisała 150 wmawiając mi, że od 3 dni jem po trzy tabletki a nie po cztery. Ciekawe, liczyć do czterech umiem, a pani widzi mnie pierwszy raz na oczy. Na koniec chcę zadać kilka pytań i słyszę, że ona nie ma siły, bo dyżur się jej skończył 1,5 godziny temu. I poszła.

Fajnie. Mam na recepcie kilkanaście pozycji i nie ufam temu co napisała, bo skoro pomyliła dawkę - jakby nie było chemii w postaci tabletek o nazwie Natulan, to czy nie walnęła się przy dawce Encortonu czy innych nic nie mówiących mi pozycji na recepcie?

Wkurza mnie mój refleks, bo tak szybko wybiegła, że nie zdążyłam nawet zareagować. Nosz kurwa!

Jeszcze tylko zejdzie worek z chemią, potem kroplówka nawadniająca i wracam do domu - tego się trzymam! A, jeszcze przede mną wyciąganie wkłucia centralnego... Boshhhh....

3 komentarze:

  1. Kasiu, skonsultuj tą receptę z kimś kompetentnym, to cholera nie są cukierki, żeby można było tak nonszalancko do tego podchodzić. Ciekawe czy jak liczy tysiące PLN wypłaty, to też ma w nosie czy są 4 czy 3, a wiek nie ma tu nic do rzeczy, jak za młoda, to do szkoły zapraszamy...
    ale mi podniosła ciśnienie...
    trzymaj się, mma nadzieję, że jak to piszę to Ty już jesteś w domuu :-)
    Daria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okazało się, że oczywiście wszystko pomyliła! Złe dawki leków, zły okres przyjmowania, zła recepta - okazało się, że nie ma na niej mojego nazwiska... No nic, wszystko już odkręciłam, jestem w domu i z lekarstwami. Ale nadal brak słów... Bo tak jak napisałaś, to nie są cukierki.

      Usuń
  2. Całe szczęście, ale czy u nas to ze wszystkim musi być pod górkę, czy "odpowiedzialność za własne czyny" dla większości musi być obcym pojęciem, ach w każdym razie kciuczę za jak najmniej takich sytuacji. Podziwiam, dzielna jesteś.

    OdpowiedzUsuń