4 czerwca minionego roku wszystko się
zmieniło. Wtedy wylądowałam w szpitalu z dusznościami i obrzękiem
twarzy. 4 czerwca rano pojechałam zrobić prześwietlenie płuc i
wtedy już się okazało, że coś jest nie tak. Radiolog standardowo
poprosiła, żebym poczekała 5 minut, aby w razie, gdyby zdjęcie
się nie udało, móc je zrobić jeszcze raz. Po 5 minutach wyszła i
zapytała, co jest z moim płucem, a raczej – dlaczego nie mam
płuca. Zrobiłam wielkie oczy i zapytałam, o co chodzi. Ona na to,
że na zdjęciu w miejscu płuca mam wielką plamę. W tym momencie
poczułam globus histericus, czyli wielką gulę w gardle, której do
dzisiaj trudno mi się pozbyć. Tego samego dnia wieczorem spore
duszności i szpital. Dwa dni potem tomograf i informacja o 16-cm
guzie, prawdopodobnie chłoniaku. Tydzień potem biopsja, potem PET i
16 czerwca pierwsza chemia.
Myślałam, że przy okazji rocznicy
będę świętować zwycięstwo nad rakiem*, nie mam jednak nastroju
do świętowania. Za 22 dni mam kontrolny tomograf i z tej okazji
odczuwam niemal wszystkie objawy wznowy. Od tego wsłuchiwania się w
siebie można zwariować, dlatego aby tego uniknąć postanowiłam
poszukać pomocy u psychoonkologa. W przyszłym tygodniu mam
spotkanie, oby to zadziałało, bo w przeciwnym wypadku wykończę i
siebie, i męża, którego pokłady anielskiej cierpliwości też
mają swoje granice.
W niedzielę zmarły dwie osoby. Jedna
z nich chorowała na raka płuc. Diagnoza w styczniu lub lutym,
śmierć 2 czerwca. Od początku bez żadnych nadziei. Drugi
przypadek – Sebastian Piskorowski, autor bloga 1 ze 175. Jego
chłoniak okazał się chemioodporny i po prostu go zabił. Nie mogę
się otrząsnąć. Jedna komórka, która wymknie się naturze i
takie skurwysyństwo. Jest we mnie tyle złości na raka, na to, że
zabija, że jest, że nie daje szansy, że zabiera wszystko. I boje
się jak nigdy dotąd. Jak nie znajdę w sobie pokładów tej energii i optymizmu, które towarzyszyły mi przez całe leczenie, to będzie krucho. Czy ktoś je może gdzieś widział? Jeśli tak, to proszę przekazać, żeby wracały do domu.
----------
* Chłoniak to nie rak, to nowotwór.
Bo nowotwory dzielą się na raki, chłoniaki i mięsaki. Większość
ludzi i tak tego nie rozróżnia, ja też wcześniej nie miałam
pojęcia o takiej nomenklaturze, więc nie widzę problemu, aby
używać synonimicznie w przypadku chłoniaka określenia rak i
nowotwór. Oba brzmią paskudnie i dla mnie laika oznaczają to samo.
czytam i ryczę, nie chcę czytać że ktoś umarł, mają żyć! może pokrzepię... bliska mi osoba została zdiagnozowana chwilę przed Tobą, tuż po wspólnie spędzonej majówce, wtedy myślałam że ostatniej, że świąt już nie dożyje, wrocławski specjalista mówił "nowotwór złośliwy, choroba trwa od 15 lat"
OdpowiedzUsuńszaleństwo narasta gdy zbliża się termin badań kontrolnych, te przed chwilą były dobre, niech i u Ciebie takie będą,
Dziękuję za dobre słowa! Wczoraj postanowiłam, że nie będę się negatywnie nakręcać. Obiecuję, że nie zbzikuję ;-)
Usuńmożna się z Tobą skontaktować mailowo? cierpię na tę samą chorobę, wymiękam, zadałabym chętnie kilka pytan..
Usuńpisz na adres: kozakkasia@gmail.com :-)
Usuń34 yr old Community Outreach Specialist Mordecai Ferraron, hailing from Lakefield enjoys watching movies like "Craigslist Killer, The " and Yoga. Took a trip to Su Nuraxi di Barumini and drives a Mercedes-Benz 540K Special Roadster. zawartosc
OdpowiedzUsuń