środa, 10 kwietnia 2013

Such a wonderful life :)

Dzisiaj poszłam na basen - pierwszy raz od prawie 3 lat. Wcześniej regularnie chodziłam, ale zaniechałam, bo w pewnym momencie źle mi się pływało - chodziło o oddychanie, trudno było przepłynąć basen kraulem oddychając przy co trzecim machnięciu, musiałam oddychać za każdym razem, a tak często to w połowie toru już miałam dość i przechodziłam na nużącą żabkę. I pewnego dnia już nie poszłam. Wtedy nie wiedziałam, że w moim śródpiersiu rośnie sobie wielki gad.

Mój lekarz hematolog nie polecał basenu. Bo nie popływam, bo się zmęczę, bo lepiej siłownia. I oczywiście - cały czas chodzę na siłownię i jest super, ale dzisiaj był basen. Za sprawą jednej całkiem niewielkiej osoby. Może ze 150 cm. Oliwia. Bratanica :) Poszłyśmy do parku wodnego. Nie myślałam, że będę pływać, ale kiedy Oliwia z ogromnym zacięciem zdobywała ściankę wspinaczkową, postanowiłam spróbować. I wtedy to poczułam. Że mogę nabrać głęboko powietrza, odbić się nogami i płynąć. Jak tylko chcę. I kraulem na trzy, i żabką, na plecach. I mogę nurkować, fikać, skakać itp. I że to jest tak niesamowicie cudowne. Tym bardziej, że niecały rok temu nie umiałam nabrać powietrza przy prześwietleniu płuc. I kilka badań wyszło tak sobie - w opisie była informacja, że pacjentka nie nabrała wystarczającego oddechu. A przecież standardowo to nie jest żaden wielki oddech. Po prostu głębszy wdech. A ja nawet tego nie umiałam robić. Tym większa radość z przepłynięcia basenu kilka razy bez większego problemu.

Cały czas łapię się na tym, że często głęboko oddycham i jestem najszczęśliwszą osobą na świecie :)

Dzisiaj byłam u kardiologa - przyjęłam przecież 380 mg kardiotoksycznej trucizny, jaką jest doksorubicyna, do tego naświetlania śródpiersia - może być różnie. Dostałam skierowanie na echo serca (termin: lipiec) oraz holter (jeszcze w kwietniu). Na dzień dobry lekarz zapytał, co mi dolega, odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że czuje się rewelacyjnie :-)